Czasami zastanawiam się, dlaczego radość mają ludzie, którzy krzywdzą inną osobę.
Przyjaźniąc się z jakąś osobą dobre kilka lat, spędzając z nią dużo wolnego czasu na rozmowach o wszystkim i o niczym uświadamiasz sobie po jakimś czasie, że gdyby nie jakaś dana sytuacja nie poznałbyś całkowicie tej osoby. Nie mam na myśli pozytywnej cechy, tylko cechy, która pod jasnym światłem okazują się tą prawdziwą. Postanawiasz sobie, że już więcej nie chcesz mieć styczności z tą osobą, ale mimo wszystko o niej pamiętasz. Masz zachowane w sercu dobre wspomnienia i starasz się nie chować urazy. Chcesz zapomnieć o wszystkim co się stało, lecz nie mając już żadnego kontaktu. Po prostu lepiej jest tak jak jest, nie wchodząc sobie w drogę. Właśnie, nie wchodząc sobie w drogę, ale w pewnym momencie spotykacie się. Możliwe, że na wspólnym spotkaniu towarzyskim, bo macie wspólnych znajomych. Rozmowa rozkręca się i czujesz się swobodnie, nawet normalnie rozmawiasz z 'tą' osobą i czujesz że wszystkie złe chwile znikają z twojej pamięci, że teraz już może być tylko lepiej. No, ale oczywiście zanim to pomyślałaś właśnie wszystko się zmieniło. W pewnym momencie padają na ciebie dziwne teksty, wspomnienia z przyszłości publicznie od tej właśnie osoby. Wszyscy biorą to na żarty, ale przecież dla ciebie było to kiedyś ważne, bardzo ważne i było to tajemnicą tylko dla ciebie i 'tej osoby'. Masz ochotę wyjść mimo pewności, że bierzesz życie na dystans i przecież nie przejmujesz się takimi rzeczami. Dlaczego ludziom sprawia to przyjemność?